Zawieprzycka legenda
autor: Władysława Chudziak – poetka ludowa z Zawieprzyc
spisała: mgr Jolanta Mackiewicz
Niedaleko Lublina jest niewielka wiosczyna
już trochę znana, Zawieprzycami nazwana.
Tam stoi zamek od lat bardzo dawnych.
Skruszył się już od starości,
lecz legenda się nie kruszy, a jeno pęcznieje.
Jest też zabytkowa kaplica
a w niej namalowane dawne zamku dzieje.
Zamiast świętych obrazów są tam różne malowidła i straszydła.
Są rumaki zaprzęgnięte do powoza,
gdzie w środku siedzi Granowski,
a na szyi ma pętlę z powroza.
Diabły go ciągną do piekła, za co to – ciekawość niezwykła.
Było tam też więzienie lamusem nazwane
a w nim za przewinienia więźniowie trzymani.
Była tam także trzymana dziewica z rozkazu okrutnego dziedzica,
który chciał by była jego kochanką.
Lecz ona nie chciała, bo była innego wybranką.
Kochał ją od dzieciństwa malarz,
a gdy utracił, szukał wybranki przez 7 lat po świecie całym.
Aż znalazł ją w Zawieprzycach w zamku małym.
Gdy przybył wypytywał ludzi czy kto widział,
że młoda dziewczyna po dziedzińcu chodzi.
A gdy chodziła to tak płakała,
że łzy na ziemię spadały i jak żywe się taczały.
Stała się rzecz prawdziwa,
bo z dalekiej krainy przybył po utracie ukochanej dziewczyny
malarz, który kaplice maluje i lubą swoją opłakuje.
Nie chce jeść ani pić tak mu smutno bez niej żyć.
Ochmistrzyni chytra sztuka rozwiązania w tymże szuka.
Myśli, duma…
A może ta młoda dziewczyna na duchu go podtrzyma.
Pomyślała i zrobiła, na spotkanie panieneczkę z malarzem umówiła.
Gdy oboje się ujrzeli szczęścia ukryć nie umieli.
Wydała się tajemnica, ochmistrzyni naskarżyła do dziedzica.
A nie było tyrana gorszego od dziedzica Granowskiego.
Tak się okrutnie na nieszczęsnych kochanków rozgniewał,
że ich żywcem pod tym dużym białym krzyżem zamurował.
W jedną beczkę nasypał złota, a zamknął do życia wrota.
W drugą nalał miodu, a musieli umrzeć z głodu.
I wiecie ludzie kochani, że słychać było żałośliwe płakanie.
Do dzisiaj ten krzyż wyciąga ociężałe ramiona,
a pod nim jest ziemia jeszcze trochę czerwona.
Ale na tym się legenda nie skończyła,
Bo duża grupa niewolników była.
Od Zawieprzyc przez Jawidz i do cegielni w Charlężu
się poustawiali i gorącą cegłę gołymi rękami podawali.
A który by nie uważał to by sobie ręce poparzył.
A z tej cegły oranżerię murowali
i dziedzica siarczyście przeklinali.
A wielki zamek był podkopany lochami i ogrodzony murami.
a ci, którzy ten tunel robili to swój żywot tam zakończyli.
A kraty miały zrobione takie zawiasy,
że gdy dziedzic wychodził i wracał to nie skrzypiały,
co było niezwykłe na tamte czasy.
Jest jeszcze część zamku „Bociańcem” nazwana,
a tam na wieki Granowskiego dusza uwiązana.
Gdy wieczorem spacerują dziewczyny i chłopaki
to nad nimi wzlatuje niezwykły ptak taki.
Jeśli w to nie uwierzycie przyjdźcie sami to zobaczycie.
A w dzień jego dusza w sowę się zamienia,
dlatego ta legenda jest nie do zapomnienia.
Rozsypała się już gruba lipa, co obręczą była spięta,
a króla Jana III Sobieskiego jeszcze pamięta.
Z siebie młodą lipkę wydała, co o Nim wiedziała
to jej przekazała, żeby się legenda w świat rozszerzała.
Inne legendy o Zawieprzycach
Legenda o „Sinej Figurze” z Zawieprzyc
Autor: Władysława Chudziak – poetka ludowa z Zawieprzyc
Spisala: Jolanta Mackiewicz
Znikła dawno „Figura Sina”,
takaż to była jej nazwy przyczyna:
Nad łąkami rosły gęste osiny
i była jedna droga,
która wiodła w te doliny.
Chytry gospodarz chciał,
żeby ludzie tą drogą tylko jechali
i w polu ścieżek nie wyjeżdżali.
Sąsiedzi uradzili,
drogę krzyżem oznaczyli,
by ludzie po roli nie błądzili.
Figura długie lata stała i drogę oznaczała.
Najpierw była „Droga Osinna”
a z latami ludzie nazwę skracali
i mówili, że „Figura Sina”
a nie „Droga Osinna”.
Długo, długo ta figura stała,
aż razu pewnego wichura ją przełamała.
I taka to historia z siną figurą była,
A teraz w pamięci uczniów się ożywiła.
Legenda o „Świętym” z Zawieprzyc.
Autor: Władysława Chudziak – poetka ludowa z Zawieprzyc
Spisała: Jolanta Mackiewicz
Gdy się dojeżdża do Zawieprzyc,
prosto od mostu pod górkę,
szosą do lasu,
około dwa kilometry w prawo,
jest dawno wymurowany wysoki słup.
Na wierzchołku słupa tego
była umieszczona pokaźna postać „Świętego”
bez imienia żadnego,
żeby nie ujawniać fundatora prawdziwego.
Niech się nadal nazwisko tego Pana kryje,
bo i tak już kilka setek lat nie żyje.
Na tamte czasy była to historia znana
tylko nie opisana.
Razu pewnego, poranka pięknego
wyjechał dziedzic z dziedzińca swojego.
Koniczki do bryczki pasowały jak ulał.
Furman był zaufany i w rozumie nie kulał.
Pojedziemy Janie do lasu tam na skrzyżowanie.
Ty poczekasz na mnie, a ja idę na piękne spotkanie.
Ty nie odjeżdżaj z miejsca tego,
Nie ruszaj się stąd aż do powrotu mego.
Odszedł od bryczki, rozejrzał się wkoło.
Nasłuchuje, wreszcie usłyszał turkot.
Rozjaśniło mu się czoło.
Klasnął w dłonie, to pewnie Ona,
Jej bryczka i konie.
I takież to było spotkanie.
On do Niej wyciąga ramiona,
a Ona w nie wpada rozpromieniona.
Och, mój mości kawalerze
w szczęście nasze nie uwierzę.
Będziemy dzisiaj razem nockę całą,
rozjedziemy się, gdy będzie dniało.
I tak moi kochani
miało być wspaniałe miłowanie.
Ledwo odjechali kawałek drogi,
Aż błysnęło, zagrzmiało
na razie bez trwogi.
Woźnica pomału furmanuje,
a Pan z Panią flirtuje.
Tak sobie w środek lasu wjechali,
na chmurki nie zważali.
Aż tu nagle grzmoty, błyskawice.
Woźnicy wypadły z rąk lejce, a to nie śmiechy.
Konie skręciły z drogi,
a z kół posypały się szprychy.
Woźnica rzucił czapkę na ziemię
I stuknął się ręką w ciemię.
Zrobiłem Pani taki wstyd,
o tym nie może dowiedzieć się nikt.
Zaczęła się straszna ulewa,
Wiatr mocno tarmosił drzewa.
Kareta też cała nie ocalała.
Pani była mokra, przestraszona
i cała z zimna drżała.
Następnego spotkania nie obiecała.
A On przyrzekał, że jeśli wyjdą z tej burzy
oboje żywi, jak ich Bóg ocali,
to w środku lasu tego
wybuduje na pamiątkę dużego „Świętego”.
I tak to się stało, że burzę przeżyli,
swoje przyrzeczenie oboje urzeczywistnili.
On wybudował „Świętego”,
a Ona więcej nie zdradzała męża swojego.
Ten „Święty” został zestrzelony,
ale pozostał cały słup, a pozbierane kawałki
figurki „Świętego” leżą u stóp słupa tego.